Znając moje „szczęście” byłem zdziwiony, że dopiero teraz, po siedmiu latach życia w Irlandii, musiałem udać się na pogotowie ponieważ nabawiłem się jakiegoś urazu. Mając już za sobą obydwie ręce w gipsie, jedną nogę, rozciętą głowę zębami kolegi z drużyny tylko czekałem jak coś mi się jeszcze przydaży.

Grając w piłkę obroniłem dość mocny strzał na bramkę. Lewa dłoń chyba dość (ciężko mi stwierdzić) mocno wygięła się do tyłu w nadgarstku. W czasie gry było z ręką ok, „strzepnąłem” ból kilka razy i można było dalej grać. W domu prysznic, dalej bez problemów… Ból zaczął się dopiero w nocy. Nie mogłem zasnąć, ruszyć ręką w nadgarstku. Dłoń zaczęła puchnąć. Nieprzespana noc to było nic w porównaniu z myślami kłębiącymi się w głowie, a dotyczącymi strasznych wrażeń, których doświadczyli znajomi czekając na pogotowiu.

Zwykle czas oczekiwania na przyjęcie przy nagłym wypadku to koło 6 godzin (czasem nawet 1,5 dnia, musisz wróć następnego dnia rano). Trzeba podkreślić, że w nocy na pogotowiu nie zajmują się wszystkimi przypadkami od razu. Ze złamaniem musisz czekać na lekarza, który dopiero przychodzi rano.

Pamiętając o tych wszystkich problemach postanowiliśmy wybrać się rano do najbliższego szpitala, który jest oddalony od nas niecałe pięć minut jazdy samochodem. Wiedzieliśmy, że ten szpital jest częściowo prywatny, ale i tak nastawiliśmy się na przynajmniej pół dnia czekania. Także o godzinie 8:15 stawiliśmy się na miejscu, zostaliśmy poinformowani o opłatach (tak, tutaj płacimy za pogotowie). Ponieważ to częściowo prywatny szpital musieliśmy uiścić opłatę za zdjęcia rentgenowskie nadgarstka. Byliśmy drudzy w kolejce. Po 20 minutach zostałem przyjęty przez pielęgniarza, który zrobił pierwsze rozpoznanie. I po kolejnych 15 minutach wysłał mnie na zrobienie zdjęcia rentgenowskiego. Tutaj kolejen kilka minut spędzone na czekaniu i później trzy „rzuty” mojego nadgarstka. Zapytałem czy mam czekać na zdjęcia, ale zostałem poinformowany, że zostaną przesłane za pomocą komputera do lekarza, który przyjmuje na pogotowiu. Wróciłem więc do lekarza, który przyjął mnie po kolejnych kilku minutach. Po miłej rozmowie zostałem poinformowany, że na zdjęciach nie widać złamania, co nie oznacza, że go nie ma i na rękę założono mi usztywniacz. Mam wrócić na prześwietlenie za kilkanaście dni żeby się upewnić, że z nadgarstkiem jest wszystko ok.

Wyszliśmy ze szpitala o 10. Pojechałem jeszcze do pracy, a tam wszyscy się dziwili, że tak szybko udało się wszystko załatwić. Szybko i bardzo miło. Moje odczucia dotyczące pogotowia są bardzo pozytywne.