Sytuacja do przemyślenia:
Będąc na drodze przy plaży zawracasz w niedozwolonym miejscu. Nagle okazuje się, że cały czas byłeś obserwowany przez policjantów siedzących w swoim samochodzie.
Zatrzymują ciebie. Jeden policjant normalnie ubrany, drugi wygląda na praktykanta. Podchodzą do samochodu, ty opuszczasz szybę od swojej strony. I wtedy po francusku pada prośba o prawo jazdy i dokumenty auta. Ty próbujesz powiedzieć, że to wypożyczony samochód, ale policjant już pewnie to wie mając papiery pojazdy w rękach. On na to wskazuje ciągłą linię, na której zwróciłeś. Jesteś winny, wiesz o tym, tylko przytakujesz skinieniem głowy. Policjanci spisują dane samochodu, patrzą w prawo jazdy, bardzo ładnie czytają twoje imię i nazwisko. Później mówią 'Polska’, ty masz nadzieję, że jednak będzie tylko upomnienie, a pan policjant powoli i bardzo wyraźnie mówi po angielsku 135€. Później oddala się za samochód. Ile? Myślisz sobie. To trochę dużo. Policjant wraca i jeszcze raz wolno i wyraźnie mówi 135€ po angielsku. Wyglądasz chyba jakbyś nic nie rozumiał. Ale my mamy tylko 50€w gotowce. To policjant zrozumiał. 'A karta kredytowa jest?’ Jest. Na to pan policjant pokiwał głową z aprobatą. A za chwilę mówi, że to trzeba będzie pojechać do bankomatu. No, trzeba będzie. Po czym oddala się znów za twoje auto. Myślisz sobie, że właśnie z własnej głupoty straciłeś mnóstwo pieniędzy. Trudno, zdarza się. Po chwili policjant wraca oddaje dokumenty i dodaje, że to ostatni raz i można jechać. Praktykant, który do tej pory tylko notował dorzuca 'Second time, no’.
Udało się. Może nie chciało im się jechać z nami do bankomatu (a 50€ w gotowce to za mało było za takie wykroczenie), a może wcale się nie udało i obciążą firmę wypożyczającą samochód i ta nam wystawi rachunek…
Czysto hipotetyczną sytuacja. Czy może się zdarzyć?