Fajnie jest usiąść przed telewizorem i oglądać transmisje z Mistrzostw Świata w rugby. Ale trzeba przyznać, że oglądanie na małym ekranie to nie to samo, co mecz w pubie z tłumem kibiców. Fajne przeżycie. Ale nic nie może się równać z meczem na żywo, kiedy czujesz tę atmosferę samemu. W telewizji nie usłyszysz żartów, które kibice sobie opowiadają podczas meczu, nie usłyszysz dobrze oprawy muzycznej (czasem też w wykonaniu kibiców) i nie będziesz mógł stanąć w sektorze, w którym zbierają się tylko najzagorzalsi kibice.

Dzięki koledze z pracy, który ma trzy sezonowe bilety na mecze naszego zespołu wybraliśmy się z Bożenką żeby na własnej skórze doświadczyć atmosfery na boisku RDS (Royal Dublin Society). Może przeciwnik nie był zbyt atrakcyjny, zespół Aroni z Włoch, ale przecież nie chodzi się na mecze tylko żeby oglądać dobre zespoły. Atmosfera wspaniała. Gdzie się nie obejrzysz rodziny z dziećmi, młodzi, starsi ludzie, a wszystkich charakteryzują gadżety związane z naszą drużyną. Obowiązkowo klubowy szalik, do tego może być klubowy dres albo kurtka, flagę należy też mieć albo chociaż pina (takie broszki) i oczywiście powinieneś mieć na sobie koszulkę klubową. Ja już wcześniej zaopatrzyłem się koszulkę (o dzięki ci ebay-u) więc nie odstawaliśmy za bardzo od reszty kibiców.
Przed meczem nie może obyć się bez jednego piwa, może dwóch. Najczęściej Guinness, ale może też być inne. Trzeba pamiętać, że na przerwie znów trzeba będzie stanąć w kolejce za trunkiem. Po zakupieniu piwa udaliśmy się na trybunę. I tu niespodzianka. Trybuna stojąca, ale zaraz przy wejściu do szatni, więc można przyjrzeć się naszym zawodnikom jak wychodzili na boisko. Niestety z naszej trybuny nie było widać całego boiska, ale nikt nie narzekał. Oglądaliśmy grę. Pierwsza połowa trochę nudna, ale za to dużo podsłuchaliśmy rozmów innych kibiców o bieżącym sezonie, o drużynie, o nieobecnych zawodnikach, o przewinieniach i faulach. Pierwszą połowę przegralismy bo żadne z naszych trzech kopnięć nie przeleciało między słupkami i na przerwę schodziliśmy przegrywając 0-7. W czasie przerwy udaliśmy się na kolejne piwo i postanowiliśmy uzupełnić braki w naszym stroju. Dokupiliśmy szalik i pin. W kolejce minęła nam przerwa, więc musieliśmy udać się spowrotem na nasze miejsca. Teraz dopiero zaczął się mecz. Zespół Leister zupełnie zdominował włoską drużynę i już po pierwszych 5 minutach drugiej połowy było wiadomo, że zwycięzca tego meczu może być tylko jeden. Kolejne cztery przyłożenia z naszej strony, trzy podwyższenia i mecz zakończony wynikiem 26-7 i dodatkowym punktem za zdobycie czterech przyłożeń.

Tak się nam spodobało, że postanowiliśmy jeszcze w tym roku wybrać się na kolejny mecz. Najprawdopodobniej będzie to mecz przeciwko Munster (zawsze są to bardzo zacięte mecze), który odbędzie się na stadionie Aviva 4 listopada. Być może nawet kupimy karnety na przyszły sezon 😉

Mecz na żywo to ciekawe przeżycie, ale trzeba się skupić teraz na trwających Mistrzostwach Świata, a na tych właśnie w niedzielę odbyły się ostatnie mecze fazy grupowej. Mamy tylko jedną małą niespodziankę, choć nie wszyscy tak uważają, do ćwierćfinałów awansował kosztem Szkotów zespół Argentyny, który w następnym meczu zmierzy się z zespołem gospodarzy. Irladnia zakończyła faze grupową na pierwszym miejscu i zmierzy się teraz w ćwierćfinale z Walią. Ciekawostką jest ustawienie par ćwierćfinałowych. Pierwsze dwie pary to zespoły z północnej półkuli naszego globu, zwycięzcy tych potyczek spotkają się razem w półfinale i kolejne dwie pary to zespoły z południowej półkuli globu. Także dopiero w finale spotkają się: zespoł z Europy (północna półkula) z zespołem z półkuli południowej.

Pary ćwierćfinałowe przedstawiają się następująco:

Irlandia – Walia 08/10 – 06:00 (polskiego czasu 07:00)
Anglia – Francja 08/10 – 08:30 (polskiego czasu 09:30)
Republika Południowej Afryki – Australia 09/10 – 06:00 (polskiego czasu 07:00)
Nowa Zelandia – Argentyna 09/10 – 08:30 (polskiego czasu 09:30)